Malta – mały śródziemnomorski raj - EuropejskiePodroze.pl

Malta – mały śródziemnomorski raj

Malta jest w pewnym sensie fenomenem. Na jednej małej wyspie można doświadczyć zarówno pięknych piaszczystych plaż, przejrzystej i ciepłej wody, lata aż do listopada, oddechu historii, elementów brytyjskiej kolonizacji jak i arabskiego świata.

Dzień 1 

My na Maltę przylatujemy po 3-dniowy tripie po północnych Włoszech o którym można przeczytać tutaj. Z Pizy za 25 euro lecimy Ryanair i po niespełna 2 godzinach lądujemy we wrześniowym słońcu na lotnisku Malta Luqa. Tu na naszą 6 osobową grupę czeka już kolejna – łącznie 16 osób.  Obecnie na Maltę można dotrzeć z Polski bezpośrednio tanimi liniami z 3 lotnisk: Wrocław, Kraków i Gdańsk. Od wiosny Wizzair uruchamia jeszcze połączenie z Warszawy, więc jest w czym wybierać. Tutaj przykładowy lot  z Wrocławia za 358 zł za osobę w obie strony znaleziony przez samolotemtaniej.pl:

malta

 

Natomiast dla mieszkańców północnej Polski najwygodniejszy będzie lot Wizzair z Gdańska za 408 zł (lub 318 zł dla posiadaczy WIZZ Discount Club) np:

malta2

My swoje pierwsze kroki na tej niezwykłej wyspie kierujemy do busika, który zawozi nas do Mellieha, miejsca naszego wypoczynku. Jako, że grupa jest liczna, noclegi mamy podzielone: część z nas mieszka w domku, część w apartamencie. Z założenia miejsca te miały być od siebie bardzo niedaleko, ale na miejscu okazuje się, że biorąc pod uwagę strome ulice, odległość ta jest znaczna. My docieramy do apartamentu (ok. 130 eur/os/tydzień).

503

Nasze mieszkanie ma 3 sypialnie, 2 łazienki, spory salon z kuchnią i ładny widok na zatokę.

507

Dzień 2 

Następny dzień zaczynamy…leniwie. Część grupy idzie do centrum w celu poszukiwania samochodów, my natomiast korzystając z wolnego poranka odwiedzamy plażę w Mellieha.

IMG_1996

Pomimo bliskiej odległości musimy przejść przez opuszczone osiedla, kamieniste nabrzeże, by w końcu znaleźć się na piaszczystej plaży.

IMG_2000

Jest to chyba najdłuższa plaża na Malcie, dość płytka, więc daleko trzeba iść wodą, żeby porządnie popływać. Woda oczywiście jak przystało na koniec września cieplutka.

IMG_1999

W czasie opalania się i lenistwa podziwiamy górujący nad miasteczkiem kościół St. Marija, idealnie wkomponowany w zabudowę tego miejsca.

IMG_2001

W między czasie dostajemy informację, że samochody już są i możemy ruszyć gdzieś dalej. Cena samochodu podzielona na 4 osoby nie jest wysoka, ale zupełnie nie pamiętam ile. 

Ponieważ część z naszej ekipy była, a nawet mieszkała wcześniej na Malcie, proponują wypad w znane im miejsce do poskakania z klifu do wody. Wsiadamy więc w samochód i jedziemy na… drugi koniec wyspy. Miejsce nazywa się St. Peter Pool i znajduje się gdzieś za Marsaxlokk (tylko czemu nikt mi nie powiedział gdzie jesteśmy i czemu tam nie zajechaliśmy??). Wysiadając z samochodu mamy pewne wątpliwości czy to na pewno tu, zwłaszcza, że ekipa, która wie gdzie jechać zniknęła nam z oczu. W między czasie podziwiamy widoczki.

IMG_2011

Samochód zostawiamy gdzieś na końcu drogi obok jakiegoś gospodarstwa i rozglądając się to na prawo, to na lewo szukamy naszego miejsca docelowego.

IMG_2033

Nareszcie docieramy do miejsca:

IMG_2016

Miejscówka bardzo fajna, można rozłożyć się na skałkach, co odważniejsi skaczą do wody (woda bardzo głęboka, skoki wyglądają bezpiecznie), inni kibicują skaczącym. Jest też oczywiście zwykłe wejście do wody z drabinkami, więc można zwyczajnie popływać. Tak mija nam całe popołudnie. Gdy słońce zaczyna zachodzić zbieramy się i lądujemy w miłej restauracji w Marsaskala na obiedzie.

Dzień 3 

Tym razem czas na małą (dużą?) dawkę zwiedzania. Planujemy całodzienne zwiedzanie stolicy Malty, Valletty. Nie był to może najszczęśliwszy dzień na tego typu aktywność, bo z nieba lał się żar, ale postanowione, więc jedziemy. Po drodze mijamy fajne zatoczki z łódeczkami (Buggiba albo Qawra?).

IMG_2034

W stolicy zostawiamy samochód gdzieś przed głównym wejściem do miasta i z pobliskiego punktu widokowego podziwiamy widoki na miasta (Vittoriosa, Birgu) po drugiej stronie portu. Przechodzimy koło zamku Auberge i już znajdujemy się w starej części miasta.

IMG_2057

Sama Valletta ma jedynie powierzchnię 0,55km2 i zamieszkuje ją niecałe 6tyś osób. Jednak wraz z wszystkimi innymi miastami znajdującymi się nieopodal tworzy zwarte miasto, w którym ciężko odróżnić, gdzie kończy się jedno i zaczyna drugie. Historia Valletty jest nierozłączna z historią Zakonu Maltańskiego, który w XVI wieku stworzył tam świetnie zorganizowane miasto zakonne a na cześć wielkiego mistrza zakonu Jeana de la Valette została jej nadana nazwa.

My zwiedzamy dalej, przechadzając się po uliczkach, co krok natrafiając na kolejny kościół, by w końcu dotrzeć do najbardziej znanej w Vallecie konkatedry świętego Jana.

IMG_2062

Spacerując dalej uliczkami docieramy do Lower Barracca Gardens, w których zabawiamy dłuższą chwilę.

IMG_2086

Z punktu widokowego możemy oglądać wejście do portu.

IMG_2081

Po drugiej stronie ulicy znajduje się także Siege Bell Memorial wzniesiony na pamiątkę 7000 poległych w Vallecie w czasie II wojny światowej.

IMG_2093

Po odpoczynku ruszamy w kierunku Upper Barracca Gardens, które okazują się jeszcze lepszym miejscem na schronieniem przed upałem.

IMG_2107

Stamtąd rozpościerają się też najlepsze widoki na fort Sant Anglu,

IMG_2109

oraz na miasto.

IMG_2113

Patrząc na mapę wydawać by się mogło, że trasa, którą przeszłyśmy jest bez sensu, ale trzeba pamiętać o ponad 30 stopniowym upale i dużej potrzebie schronienia się gdzieś pod drzewami 🙂 Po południu, gdy upał był nieco mniejszy można było jeszcze raz przejść przez uliczki miasta np. główną ulicą miasta Repubblika

IMG_2121

albo obejrzeć ciekawą zabudowę, na którą można natknąć się w wielu miejscach na Malcie.

IMG_2104

Znanym miejscem stolicy jest również Palace Square.

IMG_2128

A także widziana z wielu miejsc w mieście Bazylika Our Lady of Mont Carmel.

IMG_2135

Nasze ostatnie kroki w Valletcie kierujemy do Hastings Gardens. 

IMG_2148

Znów mamy świetne widoki, tym razem z drugiej strony miasta, chyba na Gzirę.

IMG_2146

Wracając mijamy Triton Fountain i docieramy z powrotem do naszego samochodu.

IMG_2134

Z resztą ekipy umówieni jesteśmy w St. Jullians, więc jedziemy tam najpierw coś zjeść i przechadzamy się po mieście.

458

Mijając port jachtowy w St. Julians.

463

Aż w końcu docieramy do różnych lokali, gdzie zostajemy już do później nocy.

Dzień 4 

Po długiej nocy wstajemy z samego rana 🙂 o 12 zdążyć na prom na Gozo. Jedziemy do Cirkewwa i przeprawiamy się wraz z samochodami na sąsiednią wyspę. Prom kosztuje niecałe 5 euro za osobę w dwie strony, samochód wraz z kierowcą chyba około 15. Wychodzi więc nam średnio jakieś 7,5 euro za osobę. Za prom płaci się dopiero przy wypłynięciu z Gozo. Przeprawa trwa niewiele ponad 30 minut sporym promem. Przez ten czas mamy okazję podziwiać wybrzeże Malty, Comino i Gozo z morza.

IMG_2175

Po krótkim rejsie docieramy do portu w Mgarr.

IMG_2193

Wsiadamy do samochodów i rozpoczynamy przejazd przez Gozo, popijając piwkiem (oprócz kierowców oczywiście) mając po drodze kilka wspaniałych widoczków.

IMG_2195

Ponieważ jest już po 15, a my tego dnia nie zaznaliśmy jeszcze plażowania, na początek jedziemy na plażę Ramla Bay, znanej ze swojego nietypowego czerwonego koloru (chociaż czy ja wiem, czy ona była czerwona?).

IMG_2205

Plażowanie w dużym gronie jak to zwykle się dość przedłuża, ale mając zaplanowany zachód słońca przy Azure Window w końcu się zbieramy. Docieramy akurat jakiś czas przed zachodem. Już krajobraz wokół tego sławnego miejsca robi wrażenie.

IMG_2243

W końcu naszym oczom ukazuje się znany na całym świecie widok.

IMG_2251

Mając jeszcze trochę czasu aż słońce zajdzie za horyzont, robimy sobie najróżniejsze sesje fotograficzne, pochłaniając tajemniczość i niezwykłość tego miejsca. Nic dziwnego, że twórcy Gry o Tron postanowili tu nagrać część wydarzeń w serialu.

IMG_2280

Fantastycznie jest podziwiać zachód słońca w takiej scenerii.

IMG_2299

Jak tylko się ściemnia, jedziemy do stolicy Gozo – Victorii, leżącej w samym centrum wyspy. Mieliśmy pojechać tam wcześniej, ale woleliśmy ten czas poświęcić na plażowanie, więc największe miasto zwiedzamy już po zmroku.

IMG_2337

Wchodzimy też na górującą nad miastem cytadelę, z której w ciągu dnia zapewne są widoki na całą wyspę.

IMG_2326

My niestety za dużo nie widzimy.

IMG_2329

Po pełnym dniu atrakcji idziemy do restauracji, gdzie oddajemy się wieczornej uczcie jedzenia. Sprawdzamy ostatni prom na Maltę, który jest jakoś przed północą, więc spokojnie biesiadujemy. W oczekiwaniu na prom, już w porcie uprzyjemniamy sobie czas miejscowym winem. Gozo opuszczamy niechętnie. Jest tu jeszcze wiele miejsc do odkrycia i najchętniej spędziłoby się tu kilka dni.

Dzień 5

Po aktywnym poprzednim dniu, przyszedł czas na lenistwo. W tym celu udajemy się we 4kę na pobliskie trzy piaszczyste maltańskie plaże: Golden Bay, Ghajn Tuffieha i Gnejna. Najpierw podziwiamy plaże z punktu widokowego: na prawo Golden Bay:

IMG_2406

a na lewo Ghajn Tuffieha:

IMG_2345

Ta druga zdecydowanie bardziej przypada nam do gustu, więc schodzimy schodkami na dół oddać się zasłużonemu lenistwu. Plaża jest fantastyczna, zdecydowanie nasz numer 1 na Malcie. Niewielka, nie aż tak bardzo zatłoczona (biorąc pod uwagę, że jest sobota), i oczywiście z cieplutką, krystalicznie czystą wodą. Raj na ziemi.

IMG_2361

Na miejscu jest restauracja, oraz płatne prysznice, więc w razie czego można skorzystać.

IMG_2364

Wybieramy się również na punkt widokowy po drugiej stronie plaży, skąd widzimy ciekawe formacje skalne a w dale kawałek ostatniej plaży Gneja, do której już nie docieramy.

IMG_2372

Udany dzień na plaży kończymy wraz z zachodem słońca, jednak to nie koniec atrakcji. Późnym wieczorem postanawiamy udać się do Paceville, dzielnicy St.Julians na słynną ulicę klubów i niezliczonych imprez. Do St. Jullians dostajemy się zamówioną na kilkanaście osób taksówką (wychodzi nam jakieś 4 euro za osobę z Mellieha). Życie nocne jest tu bardzo bogate, mnóstwo lokali, dyskotek i shisha barów pełnych spragnionych zabawy ludzi. W klubie jest bardzo ciasno, jedno można się ruszyć, nie mówiąc już o tańcu. Ceny o dziwo są bardzo przystępne – za 10 euro można kupić 10 shotów różnego alkoholu (np. tequili), więc jest to idealne miejsce dla dobrej imprezy bez znacznego uszczuplenia portfela. Po imprezie do naszego apartamentu wracamy taksówką.

Dzień 6

Po nocnej imprezie znów wstajemy zdecydowanie za późno. Z opóźnieniem więc realizujemy nasz plan rejsu na Comino. Jest niedziela, każdy przestrzegał, żeby nie płynąć na Comino w weekend, ale jakoś wcześniej nie wyszło, a tu już był nasz przedostatni dzień na wyspie. Więc trudno, jedziemy. Tego dnia nie mamy do dyspozycji samochodu, bo nasz samochód wyjechał już z rana do Marsakloxx na niedzielny targ po świeże ryby na kolację, jedziemy więc znów do Cirkewwa, tym razem autobusem. Na szczęście to bardzo blisko z naszej miejscowości i około 14 stawiamy się w porcie. Po chwili negocjacji, za 9 euro w obie strony wsiadamy na niewielki stateczek, który w niecałe pół godziny zabiera nas na Comino. Płynąc mijamy wiele różnych statków.

IMG_2416

I w końcu docieramy do niewielkiej wyspy leżącej pomiędzy Maltą i Gozo.

IMG_2420

Zgodnie z przewidywaniami ludzi jest mnóstwo. Czego nie wiedzieliśmy przed przybyciem na wyspę jest to, że nie ma tu niemal żadnego miejsca do rozłożenia się, nie mówiąc już o cieniu. Rzeczy musimy więc zostawić gdzieś na skale i wchodzimy do orzeźwiającej wody, z której nie wychodzimy praktycznie ani na chwilę w trakcie naszego pobytu. Comino jest świetnym miejscem do nurkowania i obserwowania podwodnego świata, można też przepłynąć kilkadziesiąt metrów na pobliską małą wysepkę – Cominotto. Kolor wody jest zachwycający i można by tu spędzić cały dzień (gdyby tylko nie było ludzi).

IMG_2437

Na wyspie oferowane są również różne atrakcje wodne. Znajomi decydują się na wodną sofę (crazy sofa), są bardzo zadowoleni, więc chyba warto (oczywiście dla odważnych 🙂 ).

IMG_2441

My zamiast tego udajemy się na krótki spacer po wyspie, szukając nieco spokojniejszego miejsca z dala od tłumu turystów.

IMG_2445

Niestety nasz ostatni statek odpływa z Comino jakoś przed 18 już, więc udajemy się z powrotem do pomostu.

IMG_2443

Droga powrotna trwa nieco dłużej, bo podpływamy jeszcze do skałek.

IMG_2476

Wieczorem robimy grilla z kupionych na targu ryb. Bardzo fajna rzecz, przygotować sobie kolację z dopiero co złowionych ryb: w szczególności popularnej na Malcie lampuki.

Dzień 7

Ostatni dzień każdy planuje inaczej, na początek pogoda ma jednak inne plany. Po raz pierwszy w czasie naszego pobytu na Malcie niebo zasnute jest szarymi chmurami, momentami pada deszcz i temperatura nieco spada. Czekamy więc jakiś czas, aż pogoda się zdeklaruje i korzystając z nieco chłodniejszej aury jedziemy do Mdiny – cichego miasta Malty. Jest to dawna stolica wyspy z licznymi średniowiecznymi uliczkami, wyglądająca nieco na plan filmowy jakiegoś historycznego filmu (z czego korzystali z resztą twórcy np. Gry o Tron).

IMG_2479

Przy średniowiecznym kościele, interesująco wygląda brytyjska budka telefoniczna, będąca pamiątką po brytyjskim zwierzchnictwie na Malcie.

IMG_2493

Po raz kolejny na wyspie natykamy się na kolorowe okiennice fantastycznie wkomponowane w średniowieczne otoczenie.

IMG_2488

Nawet zwykłe robienie zakupów w sklepie z pamiątkami w takim miejscu jest niezwykłe.

IMG_2511

Z Mdiny możemy podziwiać też widoki na całą wyspę.

IMG_2485

Z miasteczka wychodzimy przez bramę główną – tą samą, która w serialu Gra o Tron służyła jako wjazd do King’s Landing.

IMG_2512

Przez chwilę obchodzimy jeszcze miasto wzdłuż murów obronnych i ruszamy w dalszą drogę do pobliskich klifów Dingli.

IMG_2522

Wysokość klifów robi wrażenie, pod nami widać turkusową wodę obijającą się o ogromne skały.

IMG_2552

To już nasz ostatni dzień na wyspie, więc po raz ostatni jedziemy na plażę w Mellieha, gdzie ostatni raz cieszymy się maltańskim słońcem, które wraz z upływem dnia coraz mocniej i chętniej świeciło, jakby zachęcając nas do pozostania…

Dzień 8… i kolejne

Dzień wylotu. Z naszej grupy każdy w jakiś inny sposób wraca do Polski, niektórzy do Wrocławia, inni dzień później do Krakowa, my z kolei porannym lotem mamy udać się do Bergamo a stamtąd do Poznania, w którym czekają już na nas znajomi, u których mamy przenocować. Tak przynajmniej wygląda plan… Jest 1 października, 7 rano, wsiadamy do samochodu w celu dotarcia na oddalone o 25 km lotnisko. Nie wspomniałam chyba jeszcze o jeździe samochodem po Malcie. Tak, jeździ się tam lewą stroną ulicy, ale nie to jest największą bolączką wyspy. Głównym problemem jest brak dwupasmowych ulic, co powoduje czasem powstawanie korków i dotarcie z jednego końca niewielkiej wyspy na drugi może pochłonąć nieco więcej czasu niż zakłada Google Maps.

Wszystko to już wiedzieliśmy po tygodniowym pobycie na wyspie. Dlatego wyjazd z zapasem czasu na lotnisko był oczywisty. Nie byliśmy jednak w stanie przewidzieć, że przejazd takiego niewielkiego odcinka może zająć aż tyle czasu. Już w okolicy Mosty zaczęliśmy się lekko niepokoić, bo przestaliśmy się poruszać, a w okolicach Birkirkara nasz zapas czasu przestał zupełnie istnieć. Dojeżdżając do Qormi, po dwóch (!!!) godzinach spędzonych w samochodzie w korku, wiedzieliśmy, że bramki do samolotu są już zamknięte.

Po chwili szoku, niedowierzania i przeklinania na maltańskie korki, wracamy do Mellieha, do wynajętego domu, gdzie przebywa jeszcze część naszej grupy wracająca dzień później do Krakowa. Przy okazji okazuje się, że grupa jadąca na samolot do Wrocławia, również miała problem z dotarciem na lotnisko, ale udało im się wsiąść do samolotu. Zostawili jednak na lotnisku u obsługi walizki, gdyż punkt nadania walizek był już zamknięty.

Po krótkim wyszukania biletów w Internecie decydujemy się na pozostanie na Malcie jeszcze parę dni i kupujemy bilety do Wrocławia za kilka dni. Jak na bilet kupowany 4 dni przed lotem 68 euro za osobę nie wydaje się być dużo, więc w nieco lepszych nastrojach planujemy dalszą część dnia. Dom musi być opuszczony jeszcze tego dnia, znajomi pakują się i planują jechać do Sliemy, przenocować u ich znajomego tam mieszkającego. Korzystając więc z niezawodnego Booking.com, rezerwujemy hotelik w tym samym mieście.

Sliema okazuje się być świetnym miejscem. Jest tu mnóstwo restauracji, barów i ładnie położona zatoka.

IMG_2558

Nasz hotel ma ładny widok z basenu na dachu:

524

Dalsza część dnia mija nam leniwie na zastanawianiu się co dalej. Z pomocą przychodzi znajomy znajomych, który oferuje nam pozostanie na kolejne 3 noce u siebie w mieszkaniu w Sliemie na co ochoczo przystajemy. Ponieważ nie mamy już samochodu, a niezbyt mamy ochotę na jazdę autobusami, kolejny dzień przedłużonego pobytu mija nam na kąpielach w Sliemie:

IMG_2557

Nie ma tu typowych plaż, można za to rozłożyć się na kamieniach i zejść do wody po drabince. Odwiedzamy też świetne miejsce na samym koniuszku Sliemy, z którego rozciąga się widok na Vallettę.

535

Ostatnie dwa dni nie są już takie ładne jak wcześniej, da się odczuć, że nadszedł październik. Momentami robi się chłodniej i trzeba czasem coś założyć na długi rękaw, niebo bywa też już zasnute chmurami. Udajemy się na krótki spacer do St. Julians obejrzeć między innymi port widziany wcześniej nocą.

IMG_2571

Nasz dni w Sliemie spędzamy trochę jak miejscowi. Mieszkamy w bloku, robimy zakupy w supermarkecie, wieczorami wychodzimy do lokali i musimy przyznać, że bardzo przyjemnie wiedzie się takie życie na wyspie 🙂

IMG_2586

Powrót do Polski tym razem mija nam już bez niespodzianek. Na lotnisko wyjeżdżamy odpowiednio wcześnie (oczywiście tym razem nie ma korków i jesteśmy sporo przed czasem), lądujemy we Wrocławiu, zakładamy kurtki i co mamy najcieplejszego na siebie i wsiadamy w Polskiego Busa udając się do domu.

Takie małe podsumowanie Malty: jako, że teraz z każdego zakątka Polski można dostać się na tę wyspę, myślę, że Malta stanie się takim zdecydowanym must-see miejscem. Konieczne wydaje się tu wynajęcie samochodu, gdyż bez niego dość trudno jest się poruszać. Przede wszystkim dlatego, że autobusowi niewielkie odległości zajmują sporo czasu i można pół dnia spędzić w autobusie chcąc podróżować w najciekawsze zakątki. Nie udało nam się dotrzeć do Blue Grotto, które podobno warto zobaczyć, szczególnie w godzinach przedpołudniowych, ale przynajmniej mamy powód by tam wrócić.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie widoczny publicznie.



Archiwum

Ostatnie komentarze

    O stronie

    Od ponad 4 lat kilka razy w roku przemierzamy kraje Europy korzystając z tanich linii, pociągów i miejscowych autobusów. Wybieramy kierunki popularne bądź takie, o których wcześniej nie słyszeliśmy. Na stronie znajdują się relacje z różnych wyjazdów, objazdówek, eurotripów. Może być klasycznie, może być nieszablonowo - najważniejsze to być w ruchu i poznawać wciąż coś nowego.

    Powrót na górę strony