Z Polski do stolicy Węgier można dostać się także pociągiem Euro City w promocji za 29 euro w jedna stronę (PKP Intercity). To dość wygodna opcja, niestety czasochłonna.
Jak wspomniałam, my do Budapesztu dojechaliśmy autobusem z Wiednia (a do Wiednia wspomnianym wcześniej pociągiem Euro City w promocyjnej cenie 29 euro). Podróż z Wiednia do Budapesztu trwa około 3 godzin. Można skorzystać z Orange Ways lub Eurolines. Bilet kosztuje w zależności od terminu około 16-19 euro. Orangeways reklamuje się, że bilety od 13 euro (3990 HUF), więc trzeba przeszukać system, kiedy można dostać takie bilety.
Pierwsze co nasz uderzyło po przyjeździe do Budapesztu to metro. Przyzwyczajeni do ładnych i nowych kolei podziemnych w Europie byliśmy nieco zaskoczeni starym i niezbyt zachęcającym wyglądem budapesztańskiego metra. Odkryliśmy przy okazji, że to najstarsza kolej podziemna w kontynentalnej Europie. Kupiliśmy bilet nie mogąc jeszcze ogarnąć kwot w forintach (wszystko wydaje się tak dużo, bo każda rzecz kosztuje 100, 200 czy więcej – oczywiście to tylko złudzenie, 100 HUF to niecałe 1,4 zł) i udaliśmy się do centrum miasta w poszukiwaniu naszego hotelu.
Budapeszt nie należy do drogich miast w porównaniu do stolic zachodnich. Nasz hotel (no powiedzmy coś na pograniczu hotelu i hostelu) kosztował 23 euro za noc za pokój dwuosobowy z łazienką a nawet kuchnią: http://www.booking.com/hotel/hu/centrooms-house.en-gb.html?sid=5a35edd9d843b66b47ec3d2b9e6632fe%3Bdcid%3D2. Biorąc pod uwagę, że był w ścisłym centrum, myślę, że cena jak najbardziej adekwatna.
Po zameldowaniu ruszyliśmy coś zjeść (jakiś gulasz węgierski oczywiście musiał być) i w informacji turystycznej zakupiliśmy bilet na Hop on Hop off bus (http://www.citytour.hu/en/).
Bilet zawierał nielimitowaną ilość przejazdów dwoma liniami specjalnych autobusów po Budapeszcie przez dwa dni a dodatkowo rejs statkiem po Dunaju, który dzieli miasto na dwie części Buda i Peszt. Podobne autobusy znajdują się w wielu miastach Europy i myślę, że jeśli jesteśmy w jakimś miejscu krótko a dodatkowo główne atrakcje są od siebie oddalone to warto wziąć taką opcję pod uwagę.
My zaczęliśmy właśnie od rejsu już po zachodzie słońca. Z pokładu niewielkiego statku można było podziwiać pięknie oświetlone mosty jak np. ten na zdjęciu Most Łańcuchowy…
Oraz oczywiście leżący w dzielnicy Peszt Parlament – najbardziej chyba znany budynek nie tylko w stolicy ale na całych Węgrach.
Po drugiej stronie rzeki wznosił się Zamek Królewski.
Następnego dnia od rana jeździliśmy zwiedzającym autobusem wysiadając w najciekawszych miejscach.
Mijając kolejny raz Most Łańcuchowy pilnowany przez dwa lwy (na zdjęciu powyżej) i gotycki kosciół Św. Macieja (poniżej)…
…dotarliśmy do Wzgórza Zamkowego.
Ze wzgórza można podziwiać piękne widoki na całe miasto.
Po spacerze wokół pałacu królewskiego wsiedliśmy znów w autobus, który zabrał nas tym razem na Wzgórze Gellerta, gdzie znajduje się Cytadela i Pomnik Wolności.
Następnie powróciliśmy do dolnej części miasta Pesztu i zobaczyliśmy Parlament z bliska.
Jako, że na Węgrzech cieplejszy klimat niż w Polsce, nawet w połowie marca drzewa zaczynają kwitnąć. Na temat wstępu do gmachu się nie wypowiem, gdyż zdecydowaliśmy się tylko na zewnętrzne podziwianie budynku. Poza tym była bardzo ładna pogoda i szkoda było ją spędzać w środku.
Po posileniu się jakąś niewielką przekąską ruszyliśmy w stronę Placu Bohaterów z kolumną z archaniołem Gabrielem…
…a stamtąd już niedaleko było do słynnych budapesztańskich term, których w żadnym razie nie można pominąć.
My poszliśmy do term Szechenyi. Można tam skorzystać z różnego rodzaju basenów wewnątrz i na zewnątrz z różną temperaturą. Przy każdym basenie znajdziemy informacje jakie minerały zawiera woda i na jakie schorzenia jest polecana. Są też sauny suche, parowe i infrared. Dodatkowo płatne są wszelkie zabiegi i masaże. Korzystaliśmy chyba z ceny popołudniowej przy czym teraz wydłużono godziny otwarcia, więc wygląda to trochę inaczej. Tak czy inaczej trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 4000 – 4500 HUF czyli około 13 euro. ( http://www.szechenyibath.hu/).
Główny basen zewnętrzny ma przyjemna temperaturę i pomimo niewysokiej temperatury powietrza (w marcu było około 15 stopni) z powodzeniem można tam spędzić dużo czasu.
W ten przyjemny sposób zakończyliśmy nasz drugi dzień w Budapeszcie. Wydaliśmy pozostałe nam forinty i udaliśmy się wcześnie spać bo kolejnego dnia o 6 rano czekał nas już kolejny etap naszego tripa. Z naszego hotelu o 4 rano pojechaliśmy taksówką na lotnisko (koszt około 20 euro). W ciągu dnia bez problemu można dostać się tam autobusem, w nocy jednak chyba trzeba wziąć taksówkę. Z lotniska w Budapeszcie (którego w ogóle nie pamiętam, nawet przez mgłę) polecieliśmy liniami WizzAir do Barcelony (to był jeden z najtańszych biletów jakie udało mi się kupić w WizzAir – 22 zł), skąd ruszyliśmy na długi wypoczynek do Walencji.
]]>