Artykuł ten jest częścią relacji z Podróży po Costa del Sol
Do Rondy docieramy po raz kolejny autobusem z dworca w Marbelli. Od samego wybrzeża wspinamy się serpentynami w górę nie do końca czując się bezpiecznie patrząc przez okna na przepaście.
Nie pamiętam ile kosztuje bilet (pewnie około 7 EUR) a podróż trwa coś koło półtorej godziny. Przez cały czas mamy okazję podziwiać górskie widoki.
Docieramy bezpiecznie, z informacji bierzemy miejscową mapkę z zaznaczonymi najciekawszymi punktami i ruszamy pieszo w miasto. Pierwsze miejsce: kościół Nuestra Señora del Socorro. Zawsze mam wrażenie, że wszystkie hiszpańskie kościoły wyglądają podobnie plus obowiązkowy dodatek w postaci palmy.
Mamy też możliwość po raz kolejny podziwiać piękne kwitnące migdałowce, których o tej porze roku jest tu mnóstwo.
Ronda jest znana z casas colgadas, czyli kamienic położonych przy samym skraju wąwozu El Tajo.
Oraz oczywiście mostu Puente Nuevo, który jest wizytówką Rondy i widnieje na wszystkich widokówkach z tego miejsca.
Ten monumentalny most został zbudowany pod koniec XVIII wieku i ma wysokość 100m. Robi niesamowite wrażenie, choć przypuszczam, że z dołu jego wielkość jest jeszcze bardziej imponująca. Podziwiając most dziwimy się sporą ilością turystów (szczególnie Azjatów).
Przez most przechodzimy do starej części miasta., w której mamy okazję oglądać np. kolegiatę Santa María la Mayor, powstałej z przebudowy dawnego meczetu, oczywiście w towarzystwie drzew pomarańczy.
W drodze powrotnej do autobusu mijamy jeszcze typowy element hiszpańskiego miasta, mianowicie korridę.
Do Marbelli wracamy po raz kolejny autobusem jadąc niezliczonymi serpentynami górskimi. Tym razem nie robi to już na nas tak dużego wrażenia i zasypiamy słuchając hiszpańskiego hip-hopu puszczanego z komórki przez jednego z współtowarzyszy podróży.
]]>
Artykuł ten jest częścią relacji z Podróży po Costa del Sol
Żeby dotrzeć do Gibraltaru z Malagi/Marbelli czy innego nadmorskiego kurortu musimy pojechać autobusem do La Linea. My jechaliśmy z Marbelli i podróż trwała jakieś 1,15h a bilet kosztował około 7 EUR w jedną stronę. Myślę, że dobrym pomysłem jest zakup biletu dzień wcześniej. My tak nie zrobiliśmy, poszliśmy na autobus o 11.30 i okazało się, że już nie ma miejsc Musieliśmy czekać na następny autobus o 13, co oznaczało skrócony pobyt na Gibraltarze.
Z dworca w La Linei do Gibraltaru idziemy już pieszo. Przechodzimy przez granicę (pokazuje się tylko dowód, ale nie zawsze nawet na niego patrzą) i już jesteśmy w zamorskim terytorium Wielkiej Brytanii. Stamtąd możemy pojechać autobusem nr 5, którzy przejeżdża przez płytę lotniska i zawozi nas do centrum.
Ze względu na niewielkie terytorium lotnisko Gibraltaru krzyżuje się z ulicą. Kiedy samolot startuje lub ląduje droga jest zamykana. Na lotnisko w Gibraltarze dotrzemy liniami EasyJet i Monarch z brytyjskich lotnisk. Ceny może nie zachwycają (chociaż znajdują się pojedyncze bilety za £25 w jedną stronę, w dwie ciężko znaleźć w niskiej cenie), ale na pewno wygodne połączenia dla chcących dotrzeć jak najszybciej do Gibraltaru.
Zaraz po wjeździe odczuwamy angielską atmosferę miasta.
Powiewająca brytyjska flaga w otoczeniu palm wygląda bardzo ciekawie. Z uwagi na położenie Gibraltaru, Hiszpania nie uznaje brytyjskiej suwerenności tego terytorium. Co jakiś czas słyszy się o naruszeniu terytorium, któregoś z tych krajów. Mieszkańcy Gibraltaru jednak stanowczo odrzucają „wspólny podział suwerenności” podzielony między Hiszpanię i Wielką Brytanię.
Naszym pierwszym punktem wycieczki jest Europa Point – miejsce gdzie morze Śródziemne spotyka się z oceanem Atlantyckim.
Dojechaliśmy tu autobusem miejskim z centrum. Ogólnie cały Gibraltar można zwiedzić pieszo jako że ma mniej niż 7 km2. Jednak my mieliśmy mały poślizg, więc musieliśmy korzystać z autobusów. Na Europa Point znajduje się latarnia morska, meczet i niewielki kościół. A gdzieś w oddali można dojrzeć afrykańskie wybrzeże Maroka. Widzimy też stamtąd główny punkt naszej wyprawy: skałę gibraltarską.
Wracamy więc autobusem do miasta (nie wiem, czy w dalszym ciągu tak jest, ale jak my byliśmy to jedyny autobus, za który się płaciło, to ten, który przewoził przez płytę lotniska – chyba 1GBP. Pozostałe autobusy były już darmowe). Na skałę gibraltarską dostajemy się kolejką. Było z tym trochę problemów, bo jak przyjechaliśmy był spory wiatr i kolejka była czasowo zamknięta. Na szczęście w końcu otworzyli i mogliśmy i kilka minut dotrzeć na samą górę. Informacje o kolejce oraz inne przydatne informacje o Gibraltarze możemy znaleźć na stronie: http://www.gibraltarinfo.gi/gibraltar-tickets.aspx
A na górze gibraltarskiej czekają nas nie tylko piękne widoki, ale przede wszystkim magoty – gibraltarskie małpy – jedyne żyjące na wolności małpy w Europie. Według legendy, jeśli małpy znikną ze skały, Wielka Brytania straci swoje panowanie nad Gibraltarem.
Małp nie wolno karmić – grozi za to wysoka grzywna. Trzeba też mieć się na baczności w ich pobliżu, gdyż potrafią w oka mgnieniu wyrwać człowiekowi jakieś jedzenie czy torebkę. Nam na szczęście niczego nie zabrały, ale też obserwowaliśmy je z bezpiecznej odległości. Są naprawdę urocze i ciężko przestać na nie patrzeć. Widoki wkoło schodzą przy tym na dalszy plan. A widoki są naprawdę przepiękne. Nam trafił się niemal bezchmurny dzień, więc mogliśmy podziwiać całą panoramę, zarówno na cały Gibraltar i hiszpańskie wybrzeże, jak i na Afrykę.
Decydujemy się wrócić do centrum pieszo pokonując niezliczoną ilość schodków, podziwiając przy tym cudowne widoki na zatokę, port i cały Gibraltar.
Droga nie aż tak długa, ale ze względu na duży spadek dość uciążliwa. Następnego dnia bolały trochę nogi od schodzenia, ale było warto
Robi się późno, ostatni autobus był o 19, a my chcieliśmy zrobić jeszcze niewielkie zakupy alkoholowe, jako że Gibraltar jest strefą wolnocłową. Jeśli mowa o zakupach to oficjalną walutą Gibraltaru jest funt…ale nie brytyjski, tylko gibraltarski. Kurs tych walut jest 1:1. Bez problemu płacimy tam w funtach brytyjskich, jednak resztę dostaniemy zazwyczaj w funtach gibraltarskich. Wyjeżdżając warto wydać te funty, bo nie będą one honorowane w UK jako środek płatniczy.
Po zakupach ponownie udajemy się na autobus nr 5, który przewozi nas przez płytę lotniska i po chwili opuszczamy ten niezwykle ciekawy zakątek Europy.
]]>
Artykuł ten jest częścią relacji z Podróży po Costa del Sol
W trakcie ponad tygodniowego pobytu na Costa del Sol w Maladze spędziliśmy dwa dni korzystając z gościnności kolegi, który był tam wtedy na Erasmusie. Z lotniska w Maladze można dojechać kolejką podmiejską do centrum miasta. Do miejscowości turystycznych leżących przed Fuengirolą również można dotrzeć tą kolejką.
Kolejka jeździ po 5 strefach, poniżej można zobaczyć cennik biletu pojedynczego w zależności od strefy.
Spacer po Maladze należy do bardzo przyjemnych. My zaczęliśmy od katedry.
A po lewej można zobaczyć rosnące na drzewie pomarańcze.
Te pomarańcze to dla mnie znak rozpoznawczy Hiszpanii wiosną. To bardzo przyjemne doznanie, gdy raz po raz spotyka się drzewa pomarańczy. Aż chciałoby się zerwać i zjeść.
Niedaleko katedry znajduje się też Alcazaba, czyli ruiny wybudowane przez Rzymian. Obok również można odwiedzić ruiny teatru rzymskiego.
Po spacerze po mieście czas na plażę Malagueta. Całkiem przyjemne miejsce. Piasek może nie jest żółty, tylko jakiś szaro bury, ale można rozłożyć się na trawie pod palmami. Pogoda w kwietniu w sam raz na plażowanie (22-25 stopni). Woda niestety z powodu niskiej temperatury niezbyt nadająca się do kąpieli.
Następnie przeszliśmy się do portu. Tu również idealnie miejsce do wypoczynku, zakupów w stoiskach dla turystów czy też przekąszenia tapasa.
Skoro mowa o jedzeniu i tapasach. Zestaw żywieniowy często przez nas praktykowany w Hiszpanii to: bagietka, pomidory, oliwki, chorizo (coś jak salami) i oczywiście nie może zabraknąć Sangrii (najlepsza Don Simon). Sangria jest tradycyjnym chłodzącym napojem hiszpańskim(alkoholowym). Hiszpańska ma chyba około 7% (Sangria sprzedawana w Polsce np. w Tesco ma sporo ponad 10% i smakuje trochę inaczej) i nadaje się idealnie do każdego posiłku, by zaspokoić pragnienie, w sumie na każdą okazję A butelka widoczna na zdjęciu kosztuje około 1,65 do 2 EUR.
]]>
Do Malagi dotarliśmy standardowo tanimi liniami WizzAir + RyanAir z Warszawy z przesiadką w Barcelonie do Malagi. Z lotniska Chopina wyruszyliśmy o 6 rano. Po trzech godzinach lotu w Barcelonie czekały nas 2 godziny na przesiadkę, które spędziliśmy podsypiając w terminalu. Przesiadki w Barcelonie są bardzo wygodne, bo pod warunkiem, że nie ma się bagażu rejestrowanego (oczywiście mówię o tanich liniach) nie trzeba przechodzić ponownej kontroli bezpieczeństwa. Wychodzimy więc tylko z samolotu i już jesteśmy gotowi do wejścia na kolejny pokład. Ma to znaczenie szczególnie wtedy, kiedy czasu na przesiadkę jest niewiele, lub pierwszy samolot był spóźniony. My tym razem nie mieliśmy żadnego poślizgu, więc musieliśmy odczekać swoje. Lot do Malagi również był na czas i po 1,5 godzinie lądujemy w Andaluzji. Wybrzeże słońca powitało nas … chłodem i lekkim deszczem Temperatura nie przekraczała 12-15 stopni, więc nie zapowiadało się ciekawie. Na szczęście był to jedyny dzień z brzydką pogodą. Każdy kolejny był cieplejszy i temperatura dochodziła nawet do 27 stopni
Podróż po Costa del Sol mieliśmy podzieloną na kilka części:
- Malaga (czytaj relację »)
- Marbella (czytaj relację »)
- Gibraltar (czytaj relację »)
- Ronda (czytaj relację»)
Jeśli chodzi o powrót to wracaliśmy bezpośrednio z Malagi do Krakowa (RyanAir). Nie jest najszczęśliwsze połączenie dla mieszkańców północnej Polski, bo potem musieliśmy przemierzyć pociągiem całą Polskę, ale pozwoliło nam ono na powrót do domu jeszcze tego samego dnia, więc jakoś to przeżyliśmy.
Bilety kosztowały około 400 zł za osobę w dwie strony. Dokładnie ciężko teraz sobie przypomnieć, ale lot Warszawa Barcelona kosztował około 130 zł (ze zniżką w WIZZ Discount Club), lot Barcelona – Malaga około 20 EUR i bilet powrotny jakoś niecałe 50 EUR.
Obecnie możliwości dotarcia na słoneczne wybrzeże Hiszpanii (El Sol to po hiszpańsku Słońce) są dużo lepsze. W dalszym ciągu RyanAir lata bezpośrednio z Krakowa i Wrocławia. Na maj można znaleźć obecnie za 300-400 zł w dwie strony (z bagażem podręcznym 10 kg).
Z Warszawy natomiast zaczął latać Norwegian. Jesienią można było kupić na wiosnę bilety nawet za niecałe 300 zł. Obecnie na wiosnę najtańsze bilety już raczej wykupione. Można przymierzyć się na jesień za 440zł (tu również tylko bagaż podręczny 10kg):
]]>